Liga OCR-owej Warszawy to nowy cykl przeszkodowych zawodów. W tym sezonie mogliśmy uczestniczyć w 3 spotkaniach, z których pierwsze odbyły się w grudniu, drugie w lutym, a ostatnie, czyli wielki finał, miał miejsce lekko ponad tydzień temu.
Ja miałam przyjemność wziąć udział w LOW vol. 2 w lutym, który odbył się w HardBox w Otwocku oraz w Wielkim Finale, który miał już miejsce w nowej przeszkodowej miejscówce czyli w Kooźni.
Druga edycja była mocno przeszkodowa i przypominała raczej ninja track - praktycznie bez biegania. Każde zawody miały 3 tory i osoby z najlepszymi czasami przechodziły do następnego poziomu. Tory nazywały się następująco: beginners, open i elite. Co ciekawe, osoby które nie przeszły do kolejnego etapu zostawały zwycięzcą poprzedniego toru. Bardzo to zagmatwane i nigdy wcześniej nie spotkałam się z czymś takim.
Aby Wam to lepiej zobrazować posłużę się przykładem. Mamy 5-ciu zawodników. Zawodnik nr 1 ma czas 1 min (najlepszy) każdy kolejny ma czas o minutę gorszy wiec zawodnik nr 5 ma czas 5 minut. Do toru open przechodzą zawodnicy 1,2,3, a 4 i 5 są już pod kreską. Za to 4 dostaje statuetkę za wygranie toru beginners. Następnie zawodnicy 1,2 i 3 walczą na kolejnym torze gdzie 1 znów ma najlepszy czas więc on zgarnia nagrodę. Tym sposobem mimo, że 2 i 3 byli lepsi od 4, to tylko 4 z tej trójki ma statuetkę.
Co zasługuje na pochwałę to to, że LOW to zawody dla każdego, na każdym poziomie zaawansowania. Tor beginers, zarówno na drugiej i na trzeciej edycji, był do przejścia nawet dla kogoś kto przeszkód nie trenuje. Trudności powoli zaczynały się dopiero w open i w elite.
Co ciekawe w drugiej edycji tor elite okazał się zdecydowanie za trudny dla kobiet i ostatecznie wygrała zawodniczka, która doszła do najdalszego elementu (a różnica między drugim a pierwszym miejscem to różnica dosłownie jednego elementu na lowrigu). Mężczyźni za to z torem poradzili sobie perfekcyjnie, a Jakub Zawistowski wręcz go przeleciał nie pozostawiając konkurencji złudzeń na najwyższe podium.
Wielki Finał był zgoła inny niż zawody w HardBox Otwock. Pierwsze dwa etapy były mocno biegowe i faktycznie tam przewagę mieli OCRowcy, a nie zawodnicy Ninja. Za to tor elite to same przeszkody i tutaj ukłon w stronę organizatorów, ponieważ tor dla kobiet był na odpowiednim poziomie. Dało się go przejść i w przypadku pierwszego miejsca liczył się czas, a nie to czy zawodniczka w ogóle dała radę ukończyć ten etap. Przeszkody na Wielkim Finale były bardzo fajne! Oprócz ciekawych technicznych przeszkód, nie zabrakło też takich klasyków jak lina czy ścianka. Jest to związane z tym, że Kooźnia ma wielki potencjał jeżeli chodzi o takie zawody i bardzo bogate zaplecze przeszkodowe. Znajdziemy tam zarówno rozbudowane konstrukcje w środku, jak też na zewnątrz siłowni.
Na kilka słów zasługuje też klasyfikacja ogólna z całego cyklu. Ci co śledzą na bieżąco sytuacje polskich OCRów wiedzą, że wzbudziła ona liczne kontrowersje. Mianowicie, aby wygrać całą Ligę nie wystarczył "skill" i wygrana w poszczególnych zawodach, czy nawet dotarcie w każdych do toru elite. W grę wchodziły dodatkowe challenge od ambasadorów oraz dodatkowe zadania podczas poszczególnych edycji. Ja osobiście uważam, że coś takiego jest super ponieważ motywuje wszystkich zawodników do aktywności, a nie tylko tych topowych.
Ten system motywuje też do regularności i nie wystarczyło raz wpaść na zawody i je wygrać, aby wygrać całą ligę. Jedyne co według mnie organizator rozegrał źle i przez co miał takie problemy (które według mnie można nazwać raczej problemami PRowymi) to to, że ogólna punktacja nie była publikowana na bieżąco po każdych zawodach, a przedstawiona została dopiero po całej serii i to dopiero kilka dni po finale.
Czy taka klasyfikacja jest dobra czy zła musicie odpowiedzieć sobie już sami. Według mnie, gdy do wygrania jest jedynie puchar, to jest to świetne rozwiązanie, gdyż motywuje do zdrowej aktywności fizycznej i powinniśmy ją traktować jako fajny dodatek do LOW i dobrą zabawę. Najlepsi zawodnicy wygrywali pieniądze za wygranie poszczególnych zawodów, a Ci sumienni dostali puchar za regularną pracę przez cały cykl.
Podsumowując. Liga OCRowej Warszawy to gracz, który zapewne pojawi się jeszcze nie raz w naszym kalendarzu. Ciekawa jestem, w którym kierunku on pójdzie, czy bardziej ninja track’ów czy jednak OCRów? Jedno jest pewne, aby przyciągnąć większą ilość uczestników, będzie musiała określić się po której ze stron stoi. Warta powtórzenia jest też pochwała dla Kooźni, która z przytupem wkroczyła w nasz przeszkodowy świat i jest to zdecydowanie miejsce warte odwiedzenia.
Do zobaczenia na kolejnych zawodach!
Wasza przeszkodowa Spraweczka.
Comments