Mały, wielki bieg - właśnie taki jest Barbarian Challenge w Brennej. To też z pewnością jeden z najlepszych i najtańszych sposobów, aby posmakować czym są te OCRy.
Barbarian Challenge to kolejna formuła zaproponowana przez markę Barbarian. "Race" i "Arrow" zna prawie każdy kto interesuje się ocr'ami. "Opener" to tegoroczna nowość, która debiutowała w Siemianowicach (tutaj opis), a czym jest "Challenge"? A by Wam wyjaśnić sprawdziłem to osobiście 19 maja 2019 w Brennej.
Wbrew nazwie bieg nie jest "wyzwaniem", nie jest kombinacją najtrudniejszych i najbardziej szalonych pomysłów "Wodza", nie bierzemy udziału w żadnych "Igrzyskach Śmierci", nie musimy ukończyć go w określonym czasie... czym więc jest ten "challenge"?
To właściwie spore zaskoczenie, gdyż bieg utrzymany jest w klimacie lokalnych biegów, tzn nie ma wielkiego show, nie ma tłumu uczestników, nie ma wypasionych nagród, tak właściwie to nie ma żadnych nagród (no może poza kubkiem Barbarian w pakiecie startowymoraz mega kozakim drewnianym medalem - szpan na dzielni gwarantowany), gdyż nie ma również pomiaru czasu. Jak na markę Barbarian to dość nietypowe...
Co więc otrzymujemy? Bieg bez napinki, bieg dla frajdy, dla czystej przyjemności, piękne górskie okoliczności przyrody, i markowe przeszkody Barbarian, które są znakiem rozpoznawczym ich biegów.
A to wszystko za "śmieszną" jak na OCR'owe standardy cenę...zapisując się przez Internet płaciłem coś około 50 złotych.
Moim zdaniem ciężko znaleźć lepszy bieg aby zarazić naszych znajomych pasją biegów przeszkodowych. Jest to znakomity bieg na swój pierwszy raz w OCR'ach.
Przeszkody były jak zwykle na najwyższym poziomie, na szczęście w konfiguracjach pozwalającej również średnio zaawansowanym na pokonanie ich bez większych przeszkód.
Nie ma się też co czarować i bez odrobiny przygotowania i treningów konstrukcje były trudne do pokonania, ale przecież w OCR'ach o to chodzi, aby było trudno. A jeśli było za trudno to można było skorzystać z pomocy kolegi / koleżanki, w ostateczności 10 padnij/powstań i dalej do przodu.
Barbarian Challenge, w mojej opinii, jeśli chodzi o skalę trudności jest najniżej w porównaniu do innych Barbarianów, dlatego jak wspomniałem to świetny sposób na rozpoczęcie przygody z OCR'ami.
Parę akapitów wyżej wspomniałem o przeszkodach i teraz to dobry moment aby do nich wrócić, a opiszę je z punktu widzenia zawodnika :)
Start odbywał się w falach po 10 osób co 2 minuty i już chwilę później opony w łapy i kilkaset metrów biegu z obciążeniem. Trochę zwykłego biegu, "porodówka", "chomik" i pierwsze przekroczenie rzeki Brennica wszerz.
Kołowroty i znów chlup do wody... i znów chlup do wody i wspinaczka po siatce na wodnym przełomie - a pamiętajcie, że górskie rzeki to nie są wody termalne, więc kostki i inne części ciała wykręcało na wszystkie strony.
Potem w las i pod górę, ale oczywiście zamiast szlakiem turystycznym to owszem puścili nas szlakiem...ale górskiego strumienia. Potem wspinaczka pod górę, trochę biegu, czołganie pod siatką, znowu bieg pod górę tym razem stokiem narciarskim i równoważnia ( w porównaniu do "Race" krótsza i tylko z jednym ruchomym elementem ).
Potem jeszcze tylko wbieg po rampie no i koniec wspinaczki, jesteśmy na szczycie stoku narciarskiego Stary Groń. Teraz trasa prowadzi w dół (głównie), trochę lasem, trochę stokiem. Po drodze mamy wspinanie się na linę, rzut młotem do celu, zejście z wyskoczni rowerowej. Krótki przypis: trzeba przyznać, że organizatorzy pomysłowo podeszli do obiektów znajdujących się w okolicy i fajnie je wpletli jako elementy biegu. Koniec krótkiego przypisu.
Na dole stoku czekała nas nagroda, nie, nie meta - tylko zjeżdżalnia :-) Kilkadziesiąt metrów szybkiego zjazdu i chlup do wody. Długo czystością nie dane było nam się cieszyć, gdyż tuż po kąpieli czekały nas zasieki pod górę w miłym, górskim błotku, potem runda z belką na plecach, a potem zaskoczenie...
Takiej przeszkody na Barbarianie jeszcze nie było. Niby wydawało się w miarę łatwe: zwykła kilkumetrowa belka pozioma zawieszona 2m nad ziemią, dzwonek na końcu i kawałek sznurka, który trzeba było przerzucić nad belką, chwycić w obie dłonie i wisząc "przeskakiwać" na drugi koniec.
To była ta łatwiejsza część, gdyż trzeba było jeszcze ręką zadzwonić dzwonkiem. O tym, że to nie takie proste dowiedziałem się pół sekundy po tym jak puściłem jedną rękę by uderzyć w dzwonek...niestety zamiast dzwonka usłyszałem przytłumiony dźwięk ciała uderzającego o glebę ;) Niestety grawitacja i sznurek trzymany tylko za jedną końcówkę zrobiły swoje.
Potem znów trochę biegu, trochę kąpieli, wspinaczka po drabince i już byliśmy przy przedostatniej przeszkodzie: lowrig'u. Trzeba przyznać, że wymagał trochę skupienia, ale był do zrobienia i na pewno dużo prostszy niż ten z Siemianowic. Potem gaz do ostatniej przeszkody, która była kombinacją "fatality" z ufo.
Początek jak na fatality trzeba przejść za pomocą kółek zaczepianych o kołki w poziomej belce, potem przejście na drabinkę poziomą "monkey bar", a na końcu zamiast kołkownicy (ufff) na szczęście czekało "ufo".
Potem jeszcze klika metrów biegu, po schodach na scenę amfiteatru i już piękny, drewniany medal wisiał na szyi.
Powiem, Wam, że to był naprawdę fajny bieg, w dodatku oprócz wszystkich ww. pozytywów warto dodać o dobrze zorganizowanym biurze zawodów, depozycie, konferansjerce, rozgrzewce, miłych wolontariuszach ( no może oprócz tej Pani co po nas motywująco krzyczała, że ona szybciej idzie pod górę, niż my z niej zbiegamy :D żartuję, ona też była miła i w sumie miała rację :P ) parkingach, zawodach dla dzieci i fantastycznej pogodzie.
Myślę i myślę czego by się tu przyczepić i kurczę nie mam czego.
10/10.
Mega pozytywne zaskoczenie i jak wspomniałem na wstępnie Barbarian Challenge to taki mały, wielki bieg.
Polecam.
Galeria zdjęć: https://www.przeszkodowo.pl/barbarian-challenge-brenna-2019
Jacek
Przeszkodowo.pl
Comments