top of page
  • Zdjęcie autoraJacek - Przeszkodowo.pl

Armagedon Active Kamień 2020 - relacja z biegu

Zaktualizowano: 31 gru 2020

Po dość krytycznym artykule o Runmageddonie w Gliwicach miałem obawy czy nie stanę się postacią "non grata" na biegach przeszkodowych. Dlatego mile zaskoczyło mnie zaproszenie od organizatora Armagedon Active, który pomimo jasnego stwierdzenia, że nie będzie taryfy ulgowej i opiszę bieg taki jaki będzie, podtrzymał zaproszenie.



To nie był mój pierwszy kontakt z biegiem pod szyldem Armagedon Active, poprzednie recenzje były pozytywne i prywatnie polecałem go znajomym, jako przykład jak można otrzymać tak wiele, za tak niewiele.


Trzeba jednak pamiętać, że tym razem był to pierwszy Armagedon po przerwie wywołanej zakazem organizacji biegów. Jak pokazał wyżej wspomniany przykład, niektórzy organizatorzy dostali wyraźnej zadyszki. Sytuacja ekonomiczna się zmieniła, sponsorzy się wycofują, nie jest teraz lekko zorganizować bieg masowy. Dlatego pomimo wcześniejszych pozytywnych doświadczeń, byłem pełen obaw jak tym razem ten bieg wypadnie.


Od razu powiem, że zupełnie niepotrzebnie.


To co się zmieniło to przede wszystkim badanie temperatury przed wejściem do strefy zawodników, kibice mieli osobną strefę, nakaz noszenia maseczki w biurze zawodów, brak prysznica po zawodach - czyli standard w obecnych czasach.


To co najbardziej zabolało, to brak tych przepysznych dań serwowanych po zawodach przez panie z koła gospodyń wiejskich, jak się dowiedziałem przepisy sanitarne na to nie pozwoliły. Na szczęście organizator wyszedł z tego obronną ręką i w pakiecie był posiłek od JoyFood - Get It Fit Ninja (przypadek?). Co jeszcze było w pakiecie znajdziecie w drugiej części relacji napisanej przez Martę Sprawkę.


A propos, Marta sprawdziła dystans Dzik 10 km, a ja Loszka 5 km.



Zostajemy jednak jeszcze przy moich wrażeniach. Oprócz ww. różnic to taką największą był start w falach max 4 osobowych, wypuszczanych co kilka minut. Przebiegało to bardzo sprawnie, były wywieszone listy zawodników wraz z numerami fal, zawodnicy byli indywidualnie wyczytywani, podbiegali na linię startu i bach, wyścig się dla nich zaczynał.


Ogromny plusem tego rozwiązania, poza zwiększonym bezpieczeństwem sanitarnym, był brak kolejek na przeszkodach. Minusem, że trzeba było czekać, aż wszyscy zawodnicy dobiegną, aby być 100% pewnym kto zwyciężył. Uważam jednak, że jest to dużo lepsze rozwiązanie niż wypuszczanie co 10 minut fal 50 osobowych.


Poza tym, gdy mamy więcej niż jedną falę Elite, to z automatu tracimy pewność, że zwycięzca pierwszej fali jest zwycięzcą biegu. Tak więc, z tych dwóch rozwiązań dużo lepszym jest wypuszczanie co kila minut, kilku zawodników. Kolejny plus to brak dzikiego tłumu na pierwszej przeszkodzie.


No właśnie, rozłożenie przeszkód. Ktoś to naprawdę dobrze przemyślał, początek biegowy, a potem wpadamy na główną arenę zmagań, gdzie ustawiono wszystkie najlepsze zabawki, potem znów do lasu (czyt. do cienia) trochę biegu plus przeszkody "potykacze" typu ścianki proste, skośne, liny, rzuty toporem, itp, potem znów na główną arenę i z powrotem hyc do lasu i tak kilka razy. Dobrze przemyślane i zrealizowane.



Chwaliłem poprzednio, to i tym razem wspomnę, że w lesie wystające korzenie czy kamienie były pomalowane jaskrawą farbą. Super. To chyba już standard w tym biegu.


No to jeszcze chwilę o przeszkodach. Przewrotnie zacznę od tej, której nie było. Bardzo mnie ucieszyło, że zrezygnowano z "windy do nieba". Przypomnę, to taki sznur przerzucony przez kołowrotek i na samych rękach trzeba się wspiąć podrzutami (do góry). Za trudne i trochę niebezpieczne. Oby ta przeszkoda nie wróciła :)


Kolejny plus za nową przeszkodę. Przeszkoda "Tur". 24 metrowa bestia która jest High-Low-High rigiem. Jest to duże wyzwanie, ale do zrobienia, a satysfakcja z pokonania ogromna. Polecam Wam się z nią zmierzyć.


Kolejny plus, że ten lokalny bieg (choć powoli staje się już ogólnopolskim graczem) potrafił zapewnić techniczne przeszkody posiadają w większości 4 tory, chyba tylko w jednym przypadku były trzy.



Tory miały wyznaczone Fast Lane oraz były też tory tylko dla kobiet (więcej o innych przeszkodach i ułatwieniach w relacji poniżej od Marty).


Chciałem też podziękować wolontariuszom i sędziom na trasie, przemili ludzie, którzy wspierali zawodników dobrym słowem, a nawet własną wodą. Co ważne, przy przeszkodach technicznych było ich co najmniej dwoje, a czasem i więcej. Tak to po prostu powinno wszędzie wyglądać.


Gdy już w końcu uporałem się z Turem i przekroczyłem linię mety, a na szyi zawisł mi piękny medal, zrozumiałem dlaczego organizator nie miał oporów zaprosić ekipę Przeszkodowo.pl na swój bieg. Organizacja wzorowa, przeszkody solidne, wymagające, ciekawe. Ich poziom trudności to tak pomiędzy Runmageddonem a Barbarianem, z lekkim przesunięciem w stronę tego drugiego.



Okrutnie chwalę ten bieg, ale co zrobić, no jest za co. Jedna, jedyna rzecz, którą można by zmienić to dołożyć punkt z wodą na trasie dla dystansu Loszka. 5 km to dystans na którym rzadko kiedy jest punkt z wodą na biegach, w dodatku był jasny zapis w regulaminie, że taki punkt będzie tylko dla dystansu Dzik, mogłem się więc do tego przygotować, biez bukłakiem lub butelka wody w ręce. Jednak z drugiej strony, od kilku dni wiadome było, że w tym dniu będzie straszny upał, start biegu zaplanowano na godz 12.00 (co jest ogólnie spoko, bo można dojechać kilkaset km bez potrzeby wstawania o 3 w nocy), pić się chciało strasznie.


Na szczęście, jak wspomniałem wcześniej, trasa biegła w dużej części przez las plus była kurtyna wodna oraz wąż strażacki którym oblewano i przy okazji schładzano uczestników, jakiś rów z wodą też był po drodze. Nie było więc aż tak źle.



Powrót Armagedonu uznaję za bardzo udany, organizatorzy solidnie przepracowali czas od ostatniego biegu i zaryzykuję stwierdzenie, że był to najlepszy Armagedon w jakim brałem udział. Czas również przestać myśleć o nim w kat. lokalnego biegu, poziom przeszkód i organizacji na najwyższym poziomie. Na szczęście cena pozostała "lokalna".


Tak więc do zobaczenia na kolejnym Armagedonie, już 29 sierpnia w Opolu. A teraz zostawiam Was z Martą i jej wrażeniami z dystansu Dzik.



Relacja Marty


Niecałe dwa tygodnie temu miałam przyjemność brać udział w biegu Armagedon Active w Kamieniu pod Kaliszem. Zdecydowanie mogę napisać, że była to przyjemność, bo impreza zorganizowana była na najwyższym poziomie.

Wybrałam dystans DZIK co oznaczało 10km oraz ok. 50 przeszkód. Organizator postawił na rozbudowane konstrukcje od NASC. Nie zabrakło więc takich wisienek jak Salmon Ladder, chomik czy wariat. Obecne były też proste, ale niezwykle trudne konstrukcje, takie jak schody do nieba. Żeby nie było za kolorowo, formuła DZIK miała jednak jeden wielki minus - zamiast wydłużenia dystansu, organizator powielił po prostu pętle 5-cio kilometrową.


Z racji dość gwałtownych opadów deszczu zdecydowano się na wyłączenie niektórych przeszkód np. wariata, dzięki czemu zwiększono bezpieczeństwo uczestników (i być może prawdopodobieństwo doniesienia opaski przez zawodników elite).


Poza przeszkodowym rajem dla prawdziwych wymiataczy Armagedon zachęca biegaczy do uczestnictwa w swoich wydarzeniach jeszcze kilkoma rzeczami.



Pierwszą z nich jest bardzo bogaty pakiet startowy, w którym poza koszulką i napojem znaleźliśmy kubek, posiłek regeneracyjny oraz smycz. Co ciekawe, tak bogaty pakiet dostawaliśmy w stosunkowo niskiej cenie, bardzo konkurencyjnej porównując do innych biegów. Na uwagę zasługuje również fakt, że zawodnicy dostawali różne koszulki w zależności od płci. Kobiety dostawały koszulkę z loszką a mężczyźni z dzikiem. Jak do tej pory nie spotkałam się jeszcze z takim rozwiązaniem.


Kolejnym plusem było dopilnowanie epidemiologiczne wszystkiego: start w mniejszych falach oraz oddzielne strefy dla zawodników i kibiców.


Bardzo ważnym aspektem jest również dostosowanie trudności przeszkód odpowiednio do kobiet i mężczyzn. Kobiety nie musiały robić Salom ladder, a ich schody do nieba były dużo gęstsze, a ciężary odpowiednio dostosowane do możliwości. Według mnie to dobry krok w kierunku popularyzacji takich biegów również wśród płci pięknej, gdyż często spotykam się z opinią, że OCRy są za trudne dla kobiet. Jest to kierunek, w którym powinny iść wszystkie biegi przeszkodowe.


Podsumowując Armagedon Active to nie tylko lokalny bieg (jak spora część z nas uważała), a wielki ogólnopolski. Event na najwyższym przeszkodowym poziomie. Organizacja, przeszkody oraz sama atmosfera sprawiła, że stanę się stałą bywalczynią tej serii biegów przeszkodowych.




 


329 wyświetleń0 komentarzy
bottom of page