Czasami słyszę, że ktoś nie chce wystartować w Barbarianie, ponieważ uważa, że nie da rady, że ten bieg jest za trudny, że to nie dla niego. Ok, rozumiem, są to jednak jedynie przekonania, a nie fakty jak mawia Jerzy Ro. I tak myślę, że jeśli porównać by Barbarian Race Elite do małżeństwa, to Barbarian Opener to taka pierwsza randka.
Dlaczego? Ponieważ przeważnie się trochę denerwujemy, ale jednocześnie cieszymy i zazwyczaj jest bardzo przyjemnie. Jak zagra, to idziemy na kolejne spotkanie, jeśli nie - trudno, szukamy dalej, czegoś innego. I tak właśnie jest z Openerem by Barbarian. Nie wiesz, czy Race jest dla Ciebie? Nie chcesz od razu skakać na głęboką wodę? Spróbuj wystartować w sobotnim Openerze, jak się spodoba, masz szansę na kolejne spotkanie i to jeszcze w tym samym dniu, wieczorem podczas Arrow, lub na drugi dzień podczas Race - do wyboru formuła Open, Elite oraz Elite Pro.
Czym więc różni się Opener od Race? Po pierwsze jest krótszy. W Ustroniu miał długość 8 km, a Race 12km. Po drugie większość technicznych przeszkód jest ułatwiona. Dla przykładu legendarne Fatality składa się z dwóch elementów, a nie z trzech. Kołkownica jest wyłączona i zaczynamy od drabinki / monkey bar a następnie ninja ringi i to wszystko. Inny przykład to ułatwione chwyty na Hybrydzie, zamiast nunchaka jest kółko. Jeszcze inny przykład to skrócenie przeszkody Long Swing gdzie dzwonek jest zawieszony w 2/3 pełnej długości. Po trzecie najtrudniejsze przeszkody są wyłączone z sobotniej zabawy. Nie było hexagonium, salmon ladder (na Barbarianie nazywane Stairway to Heaven) czy Combo. Po czwarte jak nie zrobimy którejś przeszkody, to możemy ją pokonywać jeszcze raz, tyle razy ile będzie potrzebne. Możemy więc je porządnie wytrenować. A jak się jednak nie uda to robimy burpeesy i dalej w drogę. Sędziowie mają też przekazane, że to jest bieg dla zabawy, więc możemy z nimi nieco ponegocjować wymiar kary w zależności, jaki procent pokonaliśmy danej przeszkody.
Czy przy takich zmianach dalej czuć ducha Barbariana? Ależ oczywiście, że tak. Start i meta są dokładnie w tym samym miejscu co biegu głównego. Oznacza to również, że podbieg/podejście pod Czantorię jest elementem Openera. Meta znajduje się na szczycie rampy (na szczęście z góry są zrzucone liny do pomocy). Otrzymujemy też medal (moim zdaniem ładniejszy niż ten za bieg główny) oraz pomiar czasu, choć nie ma podium czy nagród. Pakiet startowy jest również ok. Oprócz wspomnianego chipa były tam napoje oraz barbarzyńskie skarpetki i bandama. Na trasie, tak jak w niedzielę, są poustawiani świetni fotografowie włącznie z ProjectOn. Nie odczuwamy więc w żaden sposób, że bierzemy udział w "biedniejszej" wersji biegu.
Warto dodać, że w ramach Openera jest również seria "Z trenerem" w której biegną doświadczeni zawodnicy, którzy służą radą, pomocą i swoim doświadczeniem. Więc naprawdę nie ma się czego obawiać. Trudność Openera określam na taką w sam raz. Tzn., aby pokonać przeszkody, to trzeba już coś trenować. Chociaż od czasu do czasu. To nie jest bieg dla osób, które spędziły ostatnie 5 lat na kanapie. Nie trzeba też jednak być zawodnikiem pro. Jeśli czujesz przeszkodowy niedosyt po Runmageddonie, to Opener jest tym, czego szukasz. Tu znajdziesz ciekawe przeszkody, wymagającą trasę, fantastycznych ludzi zarażonych przeszkodową zajawką.
Nowością w tym roku była też fala Family poprowadzona w ramach serii Opener. I to jest coś wyjątkowego. Zazwyczaj serie Family to jeden kilometr, może dwa, kilka prostych przeszkód po drodze i koniec. Ale nie na Barbarianie. Tutaj to było 8 km górskiej trasy z dość wymagającymi przeszkodami, zwłaszcza dla młodych zawodników. Jeśli jednak macie pod opieką takie właśnie dzieci, dla których Kidsy to nudy, a dorosłe OCRy jeszcze nie dla nich, to może warto rozważyć taką opcję?
Czy widzę jakieś wady? Kurczę, no właśnie nie. To się nieczęsto zdarza. Od kiedy ilość wodnych odcinków została zmniejszona, to nie ma się czego przyczepić. Opener to bieg idealny dla początkujących i średniozaawansowanych OCRowców. To był bieg idealny dla mnie. Może jest też idealny dla Ciebie? Sprawdź. Najbliższa okazja już 27 maja w Dąbrowie Górniczej. To będzie jednak bieg o innym charakterze, będzie zdecydowanie bardziej płasko niż w Ustroniu. Jest to więc jeszcze lepsza okazja na debiut w Barbarianie. Serio, wymówki się skończyły. To co, decydujesz się na pierwszą randkę z Barbarianem? A może na Barbarianie?
P.S. przypomniała mi się jedna rzecz, do której mogę się przyczepić - przeszkoda KaerMorhen niestety była wyłączona. Tutaj poczułem lekki zawód. Na szczęście na zawody w Dąbrowie ma już działać jak należy. To co widzimy się wkrótce na Barbarianie?
Comments