W zeszłym roku nie miałem okazji być w (nie)sławnych Rolantowicach, opinie o tym evencie były bardzo skrajne. Jechałem więc tam z nastawieniem wyrobionym na podstawie Internetowych dyskusji i z założeniem, żeby spodziewać się najgorszego. Kalosze to była pierwsza rzecz jaką włożyłem do bagażnika.
Wracając do zeszłego roku to przypomnę, że bieg w podwrocławskich Rolantowicach odbywał się co prawda pod koniec września, ale w ekstremalnych warunkach pogodowych. Było zimno i mocno padało. W niedzielę było tylko trochę lepiej. Efekt był taki, że trasa pokryła się niemal w całości błotem, bieg po takim podłożu zabierał mnóstwo sił, na dobitkę zimno i deszcz. Stąd dyskusje nad nie dostosowaniem trasy do warunków.
Z drugiej strony, końcówka września to niekiedy temperatury sięgające 30 stopni Celsjusza. Myślę, że trudno było przewidzieć taką pogodę, a organizacja biegu to wiele miesięcy pracy i nie da się w tydzień zmienić lokalizacji. Pech dotknął zarówno zawodników, którzy musieli walczyć z trasą, przeszkodami i hipotermią, jak i organizatora, który pomimo kontrowersji wokół wydarzenia, postanowił jednak jeszcze raz zorganizować event w tym samym miejscu.
Myślałem, że to czyste szaleństwo, aby ponownie zaryzykować tę lokalizację. We Wrocławiu w 2019 zorganizowano Finał Ligi na Stadionie i było całkiem fajnie. Trasa raczej nie powalała jakąś oryginalnością poza możliwością biegania po schodach stadionu, jego koronie i okolicach. Było jednak naprawdę ok i w przypadku złej pogody jest to zdecydowanie bezpieczniejsza lokalizacja.
Runmageddon jednak się uparł i okazało się, że wie co robi. Tym razem event zorganizowano o miesiąc wcześniej i zamówiono lepszą pogodę. Było ciepło i sucho. W takich warunkach ta lokalizacja pokazała swoje prawdziwe walory.
Z jakiegoś też powodu ten event cieszył się ogromnym zainteresowaniem. Nadmienię, że np. na kilka dni przed startem zabrakło miejsc w fali Elite dla kobiet na dystansie Classic. Przyznaję, że takiej sytuacji wcześniej sobie nie przypominam, a Wy? Łącznie na Rekrucie, Nocnym oraz Classicu było zapisanych 4 tysiące osób plus do tego trzeba doliczyć Kidsy, Juniory i Family co łącznie dało 5,5 tys uczestników.
Żeby ogarnąć taką ilość trzeba się dobrze do tego przygotować. Moim zdaniem to się udało. Parking był bardzo obszerny i położony tuż obok miasteczka. Choć przydałaby się jego lepsza organizacja i pokierowanie tak ruchem, aby samochody parkowały w dwóch rzędach (jak przy marketach). Z tego co zaobserwowałem tworzyły się pojedyncze rzędy, co zmniejszało pojemność parkingu.
Rolantowice leżą jakieś 30 minut jazdy od centrum Wrocławia, jest to więc spory odległość dla osób bez samochodów, tu na szczęście był zapewniony dodatkowy transport autobusami.
Z innych spraw organizacyjnych na miasteczku było co zjeść i czego się napić, było też gdzie usiąść i wykąpać się po biegu. Czego nie było, to jakiegoś zacienionego miejsca, aby schować się przed słońcem.
Biuro zawodów pracowało dość sprawnie, oczywiście kolejki tam się tworzyły, ale w granicach rozsądku, a jak spoglądałem na depozyt, to tam szło sprawnie i kolejek nie zauważyłem. Dobra, tyle nudnego wstępu. Przejdę teraz do tego co najlepsze czyli jak wyglądał sam bieg.
Bardzo spodobała mi się strefa startu zlokalizowana w czymś na kształt bunkru czy silosa na przechowywanie radzieckich rakiet. Nie wiem co to było, ale ta betonowa konstrukcja robiła wrażenie. O właśnie, to co mnie zaskoczyło, to taka militarna otoczka na miasteczku. Myślałem, że to będzie wyłącznie piaskownia, a tutaj dodatkowo było sporo akcentów militarnych, jakieś radary, działka, pojazdy bojowe, itp. Można lubić taki klimat, można nie lubić, ale przynajmniej jakiś klimat był i to się ceni.
Już sam start rozpoczynał się od biegu po piasku, dalej było już tylko trudniej. Zarówno na Rekrucie, jak i Classicu mieliśmy sporą liczbę obciążeń i to tych z gatunku bardzo długich. Pętla z oponą wynosiła 1,5km, pętla z workiem kilometr (tylko classic), pętla z łańcuchem dobre 500 metrów. Tutaj specjalnie przyglądałem się czy łańcuchy dla kobiet i mężczyzn są dobrze rozdzielone, no i były. Classic miał jeszcze dodatkowo pętle z kłodą. Oj było co dźwigać i nosić. Pętelka z trylinką (pieskiem) to był już pikuś.
Na trasie było też sporo podbiegów i zbiegów (zwłaszcza na dystansie classic) przeważnie po piasku, co dawało nogom popalić. Przyznam, że trasa była bardzo urozmaicona, ciekawa, zapewniała miłe widoki (to mnie dość zaskoczyło). Wyjątek to pętla z oponą, gdzie głównie można było podziwiać pola kukurydzy.
W dodatku wykorzystano prawie każdy element typu betonowe osłony, były też jakieś betonowe kolumny niczym w antycznej Grecji, były koparki, spycharki i inny sprzęt pod którym należało się czołgać lub na niego wdrapywać.
Choć na początku trasy przeszkody były raczej potykaczami: ścianki, koziołki, równoważnie, itp. no może wisielca można zaliczyć do trudniejszych przeszkód na początku trasy, to nie można mówić tutaj o nudzie. Cały czas coś się działo.
Wisienką na torcie była meeeega zjeżdżalnia wodna. To była najwyższa, najszybsza zjeżdżalnia na biegu OCR z jakiej miałem przyjemność korzystać. Tak, przyjemność, ponieważ ja akurat lubię takie atrakcje. Choć rozumiem tych, których paraliżował strach przed zjazdem, a takich nie brakowało. Głębokość wykopu pod zjeżdżalnią była dobrze dobrana, nie było zbyt płytko, ani zbyt głęboko. W razie jakiegoś nieszczęścia tuż obok czuwał ratownik. Przeszkoda zrobiła duże wrażenie na uczestnikach i większość z nich wskazała ją jako najlepszą przeszkodę tego weekendu.
Z innych wodnych atrakcji był też "wietkong", tym razem nie przesadzono z ilością wody, więc przeszkoda nie wywoływała poczucia zagrożenia.
Czy było błoto? owszem, też było i to takie, że niejeden słabo zawiązany but tam został i trzeba było go wyciągać. Nie było go jednak zbyt dużo i było przed atrakcjami wodnymi, więc na mecie wyglądało się w miarę czysto.
Przeszkody techniczne zlokalizowane zostały głównie na miasteczku i w odpowiedniej odległości od wody, uniknięto więc problemu mokrych przeszkód. Tu trzeba pochwalić rozłożenie elementów takich jak błoto, woda, przeszkody techniczne.
Skoro o nich mowa to z najciekawszych był Toroz, LowRig, DNA, Multirig i na deser combo drabinka strażacka plus wariat. Było też więc na czym łapy spompować.
Czy było więc tak idealnie, no prawie. To na co należy zwrócić większą uwagę to bezpieczeństwo uczestników i poprawić zabezpieczenie niektórych przeszkód. Tutaj mam na myśli zwłaszcza "ufo" gdzie pod linami nie było materaców, a były zlokalizowane na twardym kamienistym podłożu. Tutaj byłem świadkiem jak dziewczyna spadła z tej przeszkody i na szczęście nic poważnego się nie stało, ale mogło. Sam zresztą kilka sporych kamieni spod tej przeszkody uprzątnąłem, żeby nikt sobie krzywdy o nie nie zrobił.
Myślę, też, że umiejscowienie zasieków na twardym, kamienistym podłożu, gdzie były też fragmenty szkła nie było najlepszą z możliwych lokalizacji.
W sumie tylko tyle. No prawie, ponieważ zabrakło statuetek Korony Runmageddonu do odbioru, co sprawiało spory zawód tym, którzy liczyli, że wrócą z nią do domu. W takiej sytuacji uczestnicy mieli do wyboru odbiór statuetki na kolejnym evencie lub zostanie im ona wysłana.
Na koniec jeszcze dwa zdania o Nocnym Rekrucie. To był pierwszy raz jak wziąłem w nim udział i mogę go śmiało polecić jako super pomysł na integrację, zabawę itp. Jest malowanie twarzy fluoroscencyjnymi farbami i proszkami, jest show ogniowe przed startem, a na samej trasie panuje luz i dobra zabawa. Klimat biegu w nocy z czołówką oświetlającą trasę jest czymś co warto choć raz przeżyć. Każda przeszkoda wydaje też się jakby nieco straszniejsza :) Warto zaznaczyć, że w tej formule wzięło udział ponad 300 osób. Co jest bardzo dużą liczbą jak na tego typu dodatkowy bieg i w ciągu dwóch ostatnich lat tylko na tegorocznym Nocnym w Gdańsku było więcej uczestników.
Podsumowując to był dobry event w wykonaniu Runmageddon, a nawet bardzo dobry. Poprawić tylko kwestie zabezpieczenia i już nie będę miał się czego przyczepić. Ekipa RMG w mojej opinii odczarowała Rolantowice i zrobiła jeden z najlepszych eventów w tym roku. Mam nadzieję, że w 2022 powrócimy do wielkiej piaskownicy pod Wrocławiem.
A Wam jak się podobało?
Jeśli treści w tym artykule były dla Ciebie przydatne i sprawiły, że masz ochotę wesprzeć moją twórczość, możesz to zrobić wspierając mnie kawą. Przyda się, większość tekstów powstaje w nocy :). Z góry dzięki za wsparcie i do zobaczenia na zawodach.
Comments